jak człowiek (czyt.dziergającą kobitka) się napali, dzierga szybko, szybciutko i już już prawie sama się zachwyca nad swym dziełem ;-) Dziś postanowiłam pokazać Wam ile już udało mi się wyszydełkować mojego swetra z koła. Sorki za fotki ale pogoda do kitu a i fotograf poza domem był więc tylko zdjęcia takie marne
I wreszcie to ostatnie
Rzuciłam wydzierganą część na podłogę i tak sobie patrzę i myślę : ale dużo już mam, zostało "parę" okrążeń - a w każdym już ponad 400 słupków + tylko rękawy. No i tak nadal się zachwycam i nagle mina mi zrzedła - po prostu się "walnęłam" W lewym rogu na fotce doskonale widać jak to nagle nie wiedzieć czemu ??? w samym środku motywu zaczęłam nagle dodawać oczka .Pomroczność jakaś czy co ? I tak pokazałam ten sweterek mojej mamie, która na dodatek zapytała: dlaczego on taki jakiś rozwleczony jest ? I wiecie co ON przestał mi się w ogóle podobać ;-( Wzięłam i sprułam - wszystko !!! Zaczęłam od nowa, szydełkuję cieńszym szydełkiem, co rusz liczę oczka .Mam nadzieję, że nie będzie tu przypadku - do 3 razy sztuka haha.
Pozdrawiam Was serdecznie ;-)
Tyle pracy! Nie lubię tego (a też zdarza się, niestety).
OdpowiedzUsuńO mateńko... tyle pracy i sprułaś... Mam nadzieję, że zapał Ci nie przeszedł do dziergania swojego kołowca, bo wygląda cudownie - piękne kolory :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
wspolczuje...
OdpowiedzUsuń